Alice obudziła się i rozejrzała się.
Zobaczyła telewizor przed sobą. Leżała na kanapie w salonie, przykryta kocem. Przypomniała
sobie, skąd się tu wzięła. Uśmiechnęła się, ale potem pomyślała, że dziś jest
ten dzień, w którym trzeba wszystko wyjaśnić. Na pewno rodzice będą do niej
dzwonić, a możliwe, że również Wiki. Kim ona była? Najlepszą przyjaciółką Al.
Znały się od podstawówki i były rówieśniczkami. Spotykały się codziennie, nawet
wtedy, gdy Al „przeskoczyła” do gimnazjum. Wiki nie miała najlepszej sytuacji w
domu. Mieszkała tylko z ojcem, który pracował do późna, a gdy już wracał, miał
wieczne pretensje do Wiki. Raz nawet ją uderzył, ale (na szczęście!) dzięki
interwencji ojca Al., nigdy więcej tego nie zrobił. Wiki wciąż z nim mieszkała,
a właściwie tylko tam spała. Tak naprawdę mieszkała u Al. Spędzała tam wiele
godzin i traktowała Adamsów jak swoją rodzinę…
Dźwięk otwieranych drzwi wyrwał
dziewczynę z zamyślenia. Zobaczyła Daniela, który wstał już wcześniej, bo był
już ubrany. Al spojrzała na zegarek: była szósta rano.
- Czemu wstajesz tak wcześnie?- zapytała
chłopaka z udawaną pretensją.
- Dzień dobry- uśmiechnął się Dan.-
Muszę przecież zjeść śniadanie. Dzisiaj będę robił tosty, a to zajmuje mi… no,
dużo czasu.
- Tosty?-Al była zdziwiona- Tosty zajmują
ci dużo czasu?- zaśmiała się. Zawsze podziwiała ten nietalent do kuchni u
mężczyzn. Sam Izzy Adams robił trzy kanapki w 20 minut. A przecież jeszcze
sprzątanie J.
- A ty umiesz je robić?- Dan był
zaskoczony- Ja lubię je jeść, ale w przygotowaniu są dla mnie nieosiągalne…
- Pomogę ci- powiedziała odważnie
dziewczyna, powstrzymując się od śmiechu.- Tylko się ubiorę.
- Dobra, czekam w kuchni.
Al
wywlokła się z łóżka i poszła do łazienki, zabierając po drodze swoją
torbę.
Gdy w końcu się ubrała, weszła do
kuchni. Zobaczyła Dana wyciągającego wszystkie „składniki” z lodówki. Był to
ser, szynka, masło i chleb.
- Jesteś w końcu!- zawołał.-
Zaczynałem się robić głodny- uśmiechnął się.
- Nie było mnie 5 minut, nie
przesadzaj- Al również się zaśmiała.
„Piekielnie trudne” tosty dziewczyna
zrobiła w 3 minuty. Dla Dana była to prędkość światła. Zjedli równie szybko. Al
posprzątała i zapytała się:
- Co będziesz teraz robić?
- Nie wiem. Zależy, co ty chcesz
robić.
- Jest tu jakaś galeria handlowa? – w odpowiedzi
spytała Alice- Kupiłabym trochę ciuchów i kosmetyków. Nie zabrałam zbyt dużo z
domu.
- Tak, jest i to dosyć blisko. Możemy
tam zaraz jechać.
- To super! Możemy już iść!
Al i Dan wyszli z domu i poszli na przystanek
tramwajowy. Chwilę później tramwaj nadjechał. Kupili bilety i zajęli miejsca.
- Wiesz, kojarzy mi się to z moją „ucieczką”
– zaczęła dziewczyna.- Jechałam wtedy podobnym autobusem.
- Wtedy? To było wczoraj- roześmiał
się chłopak.
- No tak, przepraszam. Straciłam
poczucie czasu.
W tej samej chwili zadzwonił telefon Al.
Spojrzała na wyświetlacz.
- Kurwa- zaklęła cicho pod nosem.
Dzwoniła Wiktoria. Al z trudem nacisnęła zielony guzik. – Halo?- spytała
ostrożnie i cicho, jakby się czegoś bała.
- Alice!!!- odezwał się spanikowany, wysoki
głos dziewczyny. – Gdzie jesteś?!
- Wiki… Jestem w Krakowie.
- Gdzie?!
- W Krakowie- Al starała się być
spokojna. – Wyjechałam Wiki, ale się o mnie nie martw.
- Nie martw? Nie martw?! – Wiki nigdy
nie była jeszcze tak wkurzona. – Przychodzę do ciebie, jak zawsze w sobotę, a
ciebie nie ma!
- Wiki, uspokój się. A są rodzice?
- Nie!!! Nikogo nie ma! Wracaj do domu…
Proszę- głos przyjaciółki się załamał. Alice wyczuła od razu, że coś jest nie
tak.
- Wiki, co się stało? – zapytała.
- Nic, nic takiego…
- Dobra, ja jestem w tramwaju.
Wysiądę, to zadzwonię. Wtedy WSZYSTKO mi opowiesz.
- Dobrze, czekam.
Dziewczyna rozłączyła się i westchnęła.
Bała się o przyjaciółkę. Spojrzała na Daniela. Patrzył na nią z niepokojem.
- Coś się stało? – spytał.
- Nie, nic… Koleżanka dzwoniła.
- Szuka cię?
- Tak… Nie wiem co się stało. Daleko
jeszcze? W galerii do niej zadzwonię.
- Niedaleko, właściwie… Już wysiadamy-
Dan wstał i ruszył do wyjścia tramwaju. Al zrobiła to samo. Jej oczom ukazała
się wielka galeria handlowa. Wyglądała naprawdę pięknie.
- Chodź, pójdziemy usiąść na ławce w środku-
powiedział chłopak. – Porozmawiasz sobie spokojnie.
- Dobra, chodźmy.
Weszli do środka i usiedli na ławce. Al
wyciągnęła telefon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podoba się, a może nie? Wykaż się i napisz, co sądzisz o blogu :)