Alice nerwowo wybrała numer do Wiki. Nadusiła zieloną słuchawkę.
Przyłożyła telefon do ucha i usłyszała sygnał łączenia. Gdy przyjaciółka
odebrała, Al nie czekała aż się odezwie. Od razu wypaliła:
- Co się stało?!
- W końcu… - Wiki była
zniecierpliwiona. – Dobra, krótko i zwięźle: ojciec wyrzucił mnie z domu.
- Jak to? – dziewczyna bardzo się
zdziwiła. – Pobił cię?
Daniel, gdy usłyszał to pytanie,
spojrzał na towarzyszkę z niepokojem. Al zignorowała to spojrzenie.
- Nie, no coś ty! – Wiktoria
odpowiedziała niemal od razu. – Chociaż prawie…
- Wiki, nie kłam, mów! Za co cię
wyrzucił? I kiedy?
- Gdy wrócił dzisiaj o 6 rano z nocnej
zmiany. Właściwie to… półtorej godziny temu. Wszedł do mieszkania i zobaczył,
że nie posprzątałam. Później poszedł do mojego pokoju i obudził mnie. Zaczął
mnie szarpać i krzyczeć- Wiki załamała się. – Ja.. ja nie wiem co miałam robić.
Myślę, że się napił. Już nigdy mnie tam nie wpuści… Spakowałam rzeczy i
wybiegłam. Przyszłam do ciebie, zadzwoniłam drzwi, ale… nikt nie otwiera.
Alice była w szoku po wysłuchaniu
przyjaciółki. Czy to musiało się stać akurat teraz, gdy wyjechała?!
- Nie mówiłaś, że twój ojciec pije –
to było pierwsze, co z trudem z siebie wydusiła. Daniel zaczerwienił się, co
wydało się dziwne dla Al.
- Bo nie pije, on tak tylko czasem…
- To nie jest żadne wytłumaczenie! Nie
powinien był tego robić. Zadzwoń do domu jeszcze raz. Rodzice na pewno są, ale
może śpią…
- Dobrze, spróbuję. Alice?
- Tak?
- Wrócisz do Poznania?
Al obawiała się tego pytania
najbardziej. Co miała powiedzieć? Że wyjechała, bo jej się tam znudziło. Miała
TERAZ wrócić? Bała się o przyjaciółkę, chciała jej pomóc, ale… nie chciała stąd
wyjeżdżać. I nagle wpadła na świetny pomysł.
- Wiki… - zaczęła. – Nie wrócę tam,
ale ty możesz przyjechać tutaj. Pomogę ci.
Krótka cisza, jaka nastąpiła, była
oznaką tego, że Wiki się waha.
- Ale nie mam pieniędzy ani na bilet,
ani na mieszkanie hotel… Nie mam ŻADNYCH pieniędzy…
- Ale ja mam. Powiedz moim rodzicom,
żeby dali ci pieniądze na bilet. Odbiorę cię z dworca i wszystko będzie dobrze,
naprawdę!
- No OK. A gdzie ty teraz mieszkasz?
- Nieważne. Jak przyjedziesz,
wynajmiemy pokój w hotelu. Przynajmniej na jakiś czas.
- Al, powiedz mi!
- Mieszkam u kolegi.
- Kolegi? Znam go?
- Nie. Poznałam go w pociągu.
- Dziewczyno! Pojebało cię? Mieszkasz
u obcego faceta?
- Nie obcego. Znam go. Z resztą… nie
rób scen – Al zaśmiała się. – Wszystko jest OK.
- No dobrze, jeszcze to wszystko
przemyślę… - Wiki odetchnęła. – Dzwonię jeszcze raz do twojego domu, jak nikt
mi nie otworzy, to zadzwonię do twojego taty albo mamy… O, poczekaj, ktoś
otwiera!
Al zdążyła tylko usłyszeć głos swojego
taty, a Wiki natychmiast rozłączyła się. Dziewczyna westchnęła i włożyła
telefon do torebki. Musiała chwilę pomyśleć. Pochyliła się i wplotła ręce w
swoje włosy. Poczuła dotyk na swoich plecach.
- Hej, wszystko w porządku? – usłyszała
głos Dana. Szybko wyprostowała się i odpowiedziała:
- Tak, ale… moja przyjaciółka chyba
tutaj przyjedzie. Nie wiesz, gdzie mogłybyśmy wynająć pokój? Znasz jakiś hotel?
Chłopak zmartwił się. Nie chciał, żeby
Alice wyprowadziła się od niego. Cholernie ją polubił, a nawet… nie, nie chciał
o tym myśleć. Wiedział, że Al widzi w nim tylko kolegę. Wtedy do głowy przyszła
mu pewna myśl…
- Tak, wiem gdzie możecie mieszkać. U
mnie.
- Dan, nie możemy przecież zajmować ci
miejsca w mieszkaniu. Pewnie i tak już masz mnie dosyć…
- Nie, no coś ty! Polubiłem cię i
chcę, żebyś była moją koleżanką. Wiesz, nie mam zbyt dużo znajomych. Mojego
kolegę z Poznania widziałem dalej niż rok temu, chociaż też mieszka w Krakowie…
Dziewczyna uśmiechnęła się. Było jej
miło, gdy usłyszała te słowa. Poza ty, ona też polubiła Daniela. Sądziła, że Wiki
chłopak również „przypadnie do gustu”. Nie wiedziała co powiedzieć. Wyszeptała
jedynie ciche „dziękuję”.
- Nie musisz dziękować. Zapraszam na
kawę.
Po chwili byli już w kawiarni i pili
kawę. Nagle do chłopaka zadzwonił telefon. Dan chwilę porozmawiał. Al
wywnioskowała tyle, że ma się z kimś spotkać.
- Chcesz iść ze mną do klubu? –
zapytał Dan.- Będzie mój kolega, ten o którym ci opowiadałem. Dawno się nie
widzieliśmy.
- Jasne, jeśli nie będzie ci to
przeszkadzać… O której?
- O 19.
- Super, dawno nigdzie nie byłam…
Al ucieszyła się z tego powodu.
Martwiła ją tylko sprawa z Wiki…
***
Izz’ego obudziła Jane.
- Iz, wstań, ktoś dzwoni… -
powiedziała zaspanym głosem.
- Kurde, kto to?
- Nie wiem… No, proszę, idź…
- Dobra, idę już.
Tata Al wstał z łóżka, szybko się
ubrał i zszedł po schodach. Otworzył drzwi.
- Wiki? Co ty tu robisz? Jest ósma rano – powiedział, ziewając.
- Przyszłam do Alice, ale wiem, że jej
nie ma. Powiedziała, że mam pożyczyć od was pieniądze na bilet i do niej
przyjechać…
Głos dziewczyny załamał się. Izzy był
zdziwiony.
- Wejdź – powiedział. Gdy już byli w
środku, zapytał: - Co się właściwie stało, że jesteś tak wcześnie?
- No bo… Ojciec wyrzucił mnie z domu…
- Pobił cię?! – to pytanie nasunęło się
Izzy’emu samo. Dokładnie pamiętał sytuację sprzed jakiegoś czasu.
- Nie, na szczęście nie. Ale był
blisko.
- To ja zawołam Jane. Pogadajcie
sobie, a później się nad wszystkim zastanowimy.
„W końcu to też kobieta, więc powinny
się dogadać…” – pomyślał. Zawołał żonę, a ta szybko zeszła na dół.