poniedziałek, 30 grudnia 2013

What About Now? Rozdział V

Hej! Na początku PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!  Nie dodałam posta na czas, dlatego jestem na samą siebie wściekła! Ale byłam chora, nie miałam głowy ani czasu, żeby pisać. A dziś napisałam kolejny rozdział, a do tego zmieniłam nagłówek. Podoba Wam się? Proszę, jeśli ktoś to czyta, żeby ujawnił się w komentarzu :) PS.: Wiem, że pod postem "Bohaterowie" było pytanie, o to, kiedy pojawi się Izzy Stradlin (występujący tu jako Daniel Papierski) więc informuję, że zdarzy się to w następnym rozdziale :) Pozdrawiam!



  Alice nerwowo wybrała numer do Wiki. Nadusiła zieloną słuchawkę. Przyłożyła telefon do ucha i usłyszała sygnał łączenia. Gdy przyjaciółka odebrała, Al nie czekała aż się odezwie. Od razu wypaliła:

- Co się stało?!

- W końcu… - Wiki była zniecierpliwiona. – Dobra, krótko i zwięźle: ojciec wyrzucił mnie z domu.

- Jak to? – dziewczyna bardzo się zdziwiła. – Pobił cię?

Daniel, gdy usłyszał to pytanie, spojrzał na towarzyszkę z niepokojem. Al zignorowała to spojrzenie.

- Nie, no coś ty! – Wiktoria odpowiedziała niemal od razu. – Chociaż prawie…

- Wiki, nie kłam, mów! Za co cię wyrzucił? I kiedy?

- Gdy wrócił dzisiaj o 6 rano z nocnej zmiany. Właściwie to… półtorej godziny temu. Wszedł do mieszkania i zobaczył, że nie posprzątałam. Później poszedł do mojego pokoju i obudził mnie. Zaczął mnie szarpać i krzyczeć- Wiki załamała się. – Ja.. ja nie wiem co miałam robić. Myślę, że się napił. Już nigdy mnie tam nie wpuści… Spakowałam rzeczy i wybiegłam. Przyszłam do ciebie, zadzwoniłam drzwi, ale… nikt nie otwiera.

Alice była w szoku po wysłuchaniu przyjaciółki. Czy to musiało się stać akurat teraz, gdy wyjechała?!

- Nie mówiłaś, że twój ojciec pije – to było pierwsze, co z trudem z siebie wydusiła. Daniel zaczerwienił się, co wydało się dziwne dla Al.

- Bo nie pije, on tak tylko czasem…

- To nie jest żadne wytłumaczenie! Nie powinien był tego robić. Zadzwoń do domu jeszcze raz. Rodzice na pewno są, ale może śpią…

- Dobrze, spróbuję. Alice?

- Tak?

- Wrócisz do Poznania?

Al obawiała się tego pytania najbardziej. Co miała powiedzieć? Że wyjechała, bo jej się tam znudziło. Miała TERAZ wrócić? Bała się o przyjaciółkę, chciała jej pomóc, ale… nie chciała stąd wyjeżdżać. I nagle wpadła na świetny pomysł.

- Wiki… - zaczęła. – Nie wrócę tam, ale ty możesz przyjechać tutaj. Pomogę ci.

Krótka cisza, jaka nastąpiła, była oznaką tego, że Wiki się waha.

- Ale nie mam pieniędzy ani na bilet, ani na mieszkanie hotel… Nie mam ŻADNYCH pieniędzy…

- Ale ja mam. Powiedz moim rodzicom, żeby dali ci pieniądze na bilet. Odbiorę cię z dworca i wszystko będzie dobrze, naprawdę!

- No OK.  A gdzie ty teraz mieszkasz?

- Nieważne. Jak przyjedziesz, wynajmiemy pokój w hotelu. Przynajmniej na jakiś czas.

- Al, powiedz mi!

- Mieszkam u kolegi.

- Kolegi? Znam go?

- Nie. Poznałam go w pociągu.

- Dziewczyno! Pojebało cię? Mieszkasz u obcego faceta?

- Nie obcego. Znam go. Z resztą… nie rób scen – Al zaśmiała się. – Wszystko jest OK.

- No dobrze, jeszcze to wszystko przemyślę… - Wiki odetchnęła. – Dzwonię jeszcze raz do twojego domu, jak nikt mi nie otworzy, to zadzwonię do twojego taty albo mamy… O, poczekaj, ktoś otwiera!

Al zdążyła tylko usłyszeć głos swojego taty, a Wiki natychmiast rozłączyła się. Dziewczyna westchnęła i włożyła telefon do torebki. Musiała chwilę pomyśleć. Pochyliła się i wplotła ręce w swoje włosy. Poczuła dotyk na swoich plecach.

- Hej, wszystko w porządku? – usłyszała głos Dana. Szybko wyprostowała się i odpowiedziała:

- Tak, ale… moja przyjaciółka chyba tutaj przyjedzie. Nie wiesz, gdzie mogłybyśmy wynająć pokój? Znasz jakiś hotel?

Chłopak zmartwił się. Nie chciał, żeby Alice wyprowadziła się od niego. Cholernie ją polubił, a nawet… nie, nie chciał o tym myśleć. Wiedział, że Al widzi w nim tylko kolegę. Wtedy do głowy przyszła mu pewna myśl…

- Tak, wiem gdzie możecie mieszkać. U mnie.

- Dan, nie możemy przecież zajmować ci miejsca w mieszkaniu. Pewnie i tak już masz mnie dosyć…

- Nie, no coś ty! Polubiłem cię i chcę, żebyś była moją koleżanką. Wiesz, nie mam zbyt dużo znajomych. Mojego kolegę z Poznania widziałem dalej niż rok temu, chociaż też mieszka w Krakowie…

Dziewczyna uśmiechnęła się. Było jej miło, gdy usłyszała te słowa. Poza ty, ona też polubiła Daniela. Sądziła, że Wiki chłopak również „przypadnie do gustu”. Nie wiedziała co powiedzieć. Wyszeptała jedynie ciche „dziękuję”.

- Nie musisz dziękować. Zapraszam na kawę.

Po chwili byli już w kawiarni i pili kawę. Nagle do chłopaka zadzwonił telefon. Dan chwilę porozmawiał. Al wywnioskowała tyle, że ma się z kimś spotkać.

- Chcesz iść ze mną do klubu? – zapytał Dan.- Będzie mój kolega, ten o którym ci opowiadałem. Dawno się nie widzieliśmy.

- Jasne, jeśli nie będzie ci to przeszkadzać… O której?

- O 19.

- Super, dawno nigdzie nie byłam…

Al ucieszyła się z tego powodu. Martwiła ją tylko sprawa z Wiki…

                                                            ***

Izz’ego obudziła Jane.

- Iz, wstań, ktoś dzwoni… - powiedziała zaspanym głosem.

- Kurde, kto to?

- Nie wiem… No, proszę, idź…

- Dobra, idę już.

Tata Al wstał z łóżka, szybko się ubrał i zszedł po schodach. Otworzył drzwi.

- Wiki? Co ty tu robisz? Jest  ósma rano – powiedział, ziewając.

- Przyszłam do Alice, ale wiem, że jej nie ma. Powiedziała, że mam pożyczyć od was pieniądze na bilet i do niej przyjechać…

Głos dziewczyny załamał się. Izzy był zdziwiony.

- Wejdź – powiedział. Gdy już byli w środku, zapytał: - Co się właściwie stało, że jesteś tak wcześnie?

- No bo… Ojciec wyrzucił mnie z domu…

- Pobił cię?! – to pytanie nasunęło się Izzy’emu samo. Dokładnie pamiętał sytuację sprzed jakiegoś czasu.

- Nie, na szczęście nie. Ale był blisko.

- To ja zawołam Jane. Pogadajcie sobie, a później się nad wszystkim zastanowimy.

„W końcu to też kobieta, więc powinny się dogadać…” – pomyślał. Zawołał żonę, a ta szybko zeszła na dół.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

What About Now? Rozdział IV

 Hej! Z góry przepraszam za tak krótki rozdział, miał być dłuższy, ale niestety nie mam czasu :(. Wiem, że zakończenie nie jest satysfakcjonujące, ale reszta w następnym rozdziale, który pojawi się jutro albo w piątek. Jeszcze Was poinformuję, a teraz czytajcie :):


  

Alice obudziła się i rozejrzała się. Zobaczyła telewizor przed sobą. Leżała na kanapie w salonie, przykryta kocem. Przypomniała sobie, skąd się tu wzięła. Uśmiechnęła się, ale potem pomyślała, że dziś jest ten dzień, w którym trzeba wszystko wyjaśnić. Na pewno rodzice będą do niej dzwonić, a możliwe, że również Wiki. Kim ona była? Najlepszą przyjaciółką Al. Znały się od podstawówki i były rówieśniczkami. Spotykały się codziennie, nawet wtedy, gdy Al „przeskoczyła” do gimnazjum. Wiki nie miała najlepszej sytuacji w domu. Mieszkała tylko z ojcem, który pracował do późna, a gdy już wracał, miał wieczne pretensje do Wiki. Raz nawet ją uderzył, ale (na szczęście!) dzięki interwencji ojca Al., nigdy więcej tego nie zrobił. Wiki wciąż z nim mieszkała, a właściwie tylko tam spała. Tak naprawdę mieszkała u Al. Spędzała tam wiele godzin i traktowała Adamsów jak swoją rodzinę…
Dźwięk otwieranych drzwi wyrwał dziewczynę z zamyślenia. Zobaczyła Daniela, który wstał już wcześniej, bo był już ubrany. Al spojrzała na zegarek: była szósta rano.
 - Czemu wstajesz tak wcześnie?- zapytała chłopaka z udawaną pretensją.
- Dzień dobry- uśmiechnął się Dan.- Muszę przecież zjeść śniadanie. Dzisiaj będę robił tosty, a to zajmuje mi… no, dużo czasu.
- Tosty?-Al była zdziwiona- Tosty zajmują ci dużo czasu?- zaśmiała się. Zawsze podziwiała ten nietalent do kuchni u mężczyzn. Sam Izzy Adams robił trzy kanapki w 20 minut. A przecież jeszcze sprzątanie J.
- A ty umiesz je robić?- Dan był zaskoczony- Ja lubię je jeść, ale w przygotowaniu są dla mnie nieosiągalne…
- Pomogę ci- powiedziała odważnie dziewczyna, powstrzymując się od śmiechu.- Tylko się ubiorę.
- Dobra, czekam w kuchni.
Al  wywlokła się z łóżka i poszła do łazienki, zabierając po drodze swoją torbę.
Gdy w końcu się ubrała, weszła do kuchni. Zobaczyła Dana wyciągającego wszystkie „składniki” z lodówki. Był to ser, szynka, masło i chleb.
- Jesteś w końcu!- zawołał.- Zaczynałem się robić głodny- uśmiechnął się.
- Nie było mnie 5 minut, nie przesadzaj- Al również się zaśmiała.
„Piekielnie trudne” tosty dziewczyna zrobiła w 3 minuty. Dla Dana była to prędkość światła. Zjedli równie szybko. Al posprzątała i zapytała się:
- Co będziesz teraz robić?
- Nie wiem. Zależy, co ty chcesz robić.
- Jest tu jakaś galeria handlowa? – w odpowiedzi spytała Alice- Kupiłabym trochę ciuchów i kosmetyków. Nie zabrałam zbyt dużo z domu.
- Tak, jest i to dosyć blisko. Możemy tam zaraz jechać.
- To super! Możemy już iść!
Al  i Dan wyszli z domu i poszli na przystanek tramwajowy. Chwilę później tramwaj nadjechał. Kupili bilety i zajęli miejsca.
- Wiesz, kojarzy mi się to z moją „ucieczką” – zaczęła dziewczyna.- Jechałam wtedy podobnym autobusem.
- Wtedy? To było wczoraj- roześmiał się chłopak.
- No tak, przepraszam. Straciłam poczucie czasu.
W tej samej chwili zadzwonił telefon Al. Spojrzała na wyświetlacz.
- Kurwa- zaklęła cicho pod nosem. Dzwoniła Wiktoria. Al z trudem nacisnęła zielony guzik. – Halo?- spytała ostrożnie i cicho, jakby się czegoś bała.
- Alice!!!- odezwał się spanikowany, wysoki głos dziewczyny. – Gdzie jesteś?!
- Wiki… Jestem w Krakowie.
- Gdzie?!
- W Krakowie- Al starała się być spokojna. – Wyjechałam Wiki, ale się o mnie nie martw.
- Nie martw? Nie martw?! – Wiki nigdy nie była jeszcze tak wkurzona. – Przychodzę do ciebie, jak zawsze w sobotę, a ciebie nie ma!
- Wiki, uspokój się. A są rodzice?
- Nie!!! Nikogo nie ma! Wracaj do domu… Proszę- głos przyjaciółki się załamał. Alice wyczuła od razu, że coś jest nie tak.
- Wiki, co się stało? – zapytała.
- Nic, nic takiego…
- Dobra, ja jestem w tramwaju. Wysiądę, to zadzwonię. Wtedy WSZYSTKO mi opowiesz.
- Dobrze, czekam.
Dziewczyna rozłączyła się i westchnęła. Bała się o przyjaciółkę. Spojrzała na Daniela. Patrzył na nią z niepokojem.
- Coś się stało? – spytał.
- Nie, nic… Koleżanka dzwoniła.
- Szuka cię?
- Tak… Nie wiem co się stało. Daleko jeszcze? W galerii do niej zadzwonię.
- Niedaleko, właściwie… Już wysiadamy- Dan wstał i ruszył do wyjścia tramwaju. Al zrobiła to samo. Jej oczom ukazała się wielka galeria handlowa. Wyglądała naprawdę pięknie.
- Chodź, pójdziemy usiąść na ławce w środku- powiedział chłopak. – Porozmawiasz sobie spokojnie.
- Dobra, chodźmy.
Weszli do środka i usiedli na ławce. Al wyciągnęła telefon.

piątek, 13 grudnia 2013

Info

Hej!
 Informuję, że następny rozdział tego (kiepskiego na razie ;)) opowiadania powinien pojawić się w niedzielę, najpóźniej w poniedziałek. Staram się, staram, ale szkoła, nauka.......  Ale na szczęście niedługo święta, więc rozdziały się pojawią :). Na razie dziękuję wszystkim (albo komuś) którzy tu zaglądają.
Pozdrawiam,
aliz

poniedziałek, 2 grudnia 2013

What About Now? Rozdział III

 -Która godzina?- spytał Daniel Alice- Jedziemy już tak długo...
- 24:15- odpowiedziała Al- Dzień 23 września 2013 roku. Coś jeszcze?- uśmiechnęła się spoglądając na swojego towarzysza podróży. Siedział na przeciwko niej. Po chwili oparł swoje nogi na siedzeniu dziewczyny. Miał czarne, dziesięcio-dziurkowe glany. Alice uśmiechnęła się pod nosem i oparła swoje 3-dziurkowce na siedzeniu Dana. Oboje się roześmiali.
- Jedziesz do Krakowa na studia?- zapytał chłopak.
- Nie, studia już skończyłam.
- Jak to? Mówiłaś, że masz dwadzieścia lat.
- W czwartej klasie podstawówki przeskoczyłam do pierwszej gimnazjum. Rok temu skończyłam filologię angielską i kurs tłumacza przysięgłego- opowiadała Alice- Nudziło mi się w domu, więc spakowałam się i teraz siedzę w pociągu do Krakowa.
- Wow, zdolna jesteś. Chcesz być tłumaczem?
- Na razie jeszcze nie planowałam pracy. Ale mi jest łatwiej, bo po angielsku umiem od najmłodszych lat. Razem z rodzicami co roku jeżdżę na święta do rodziny w Anglii. Oni nie mówią po polsku, a muszę się z nimi dogadać- na twarzy Al pojawił się blady uśmiech- A ty po co jedziesz do Krakowa?
- Mam tam mieszkanie. Urodziłem się w Poznaniu, ale mając 15 lat rzuciłem szkołę i wyjechałem. Od tego czasu nie widziałem mojej rodziny. Właśnie teraz wracam od rodziców. Przeprosiłem ich za wszystko. Żałuję za moje błędy. Teraz nie mam za co opłacić mieszkania. Skończyły się moje pieniądze i pozaciągałem długi u znajomych. Nawet nie mam z czego ich spłacić.
- Co teraz zrobisz?- zapytała Alice, zaskoczona tym, że właściwie obcy człowiek się jej zwierza.
- Nie wiem. Do końca miesiąca będę jeszcze mieszkał tam gdzie teraz, ale potem będę musiał się wynieść.
- A potem?
- Chcę znaleźć pracę jeszcze jutro. Muszę pospłacać te cholerne długi. Może wyjdę na prostą- tym razem blady uśmiech pojawił się na twarzy Daniela.- A ty gdzie się zatrzymasz?
- Nie wiem. Raczej w hotelu. Nie mam tam nikogo bliskiego.
- Ale czemu jedziesz do Krakowa, a nie np. do Warszawy?
- Kiedyś byłam w Krakowie i bardzo mi się tu podobało. Przyrzekłam wtedy sobie, że tam zamieszkam.
- Wiesz...- zaczął Dan niepewnie- Jak chcesz to możesz się u mnie zatrzymać- powiedział nieśmiało- Przynajmniej jeszcze tydzień.
Alice była zaskoczona tą propozycją. Było to miłe, oczywiście, ale... Ona wcale go nie znała. Jednak nie myślała o tym w tamtym momencie.
- Dziękuję- powiedziała- Z przyjemnością!
Chłopak wyraźnie ucieszył się. Prawda byłą taka, że nie chciał wykorzystać Al, mu po prostu było cholernie nudno, gdy siedział sam w domu. 
- Fajnie- odpowiedział i uśmiechnął się. Po chwili wziął z podłogi torbę, której Al wcześniej nie zauważyła. Wyciągnął z niej puszkę piwa, którą otworzył. Dziewczyna była strasznie zaskoczona.
- Nie wolno pić alkoholu w miejscach publicznych- ledwo to powiedziała, zaczerwieniła się. Przecież ona nigdy nie trzymała się zasad. Są po to, by je łamać, prawda?
Dan zmieszał się.
- Trudno. Przecież nikogo nie ma w przedziale, nikt nie widzi. Chyba nie zadzwonisz na policję?
- Nie, no coś ty- dziewczyna starała się, by uśmiech był szczery- Możesz sobie pić.
- Chcesz? Nie zapytałem wcześniej.
-Nie, dziękuję.
A co jeśli właśnie przyjęłam propozycję przenocowania u alkoholika?- myślała- Może się napić, pobić mnie... Albo zabić!  Nie wiadomo, co człowiek robi po alkoholu. Trudno, stało się.
Niby się uspokoiła, ale do końca podróży nie mogła odpędzić się od strasznych myśli. Gdy w końcu pociąg dojechał na stację, ucieszyła się. Była trzecia w nocy. Daniel pomógł jej z bagażem i od razu poszli na przystanek autobusowy. Po chwili byli już w mieszkaniu chłopaka. Miało jeden pokój, salon, kuchnię i łazienkę. Jak na chłopaka było czyste i ładnie urządzone.
- Fajne mieszkanie- powiedziała Alice- Sam je urządzałeś?
- Nie, moja siostra mi pomogła.
Czyli wszystko wiadomo: faceci nie potrafią urządzić mieszkania tak, jak kobiety :).

wtorek, 19 listopada 2013

What About Now? Rozdział II

 Alice weszła na dworzec. Jej złoto-rudo-brązowe włosy do ramion rozwiał wiatr przy wejściu. Automatycznie zrobiło jej się zimno. Poprawiła fryzurę, odetchnęła i podeszła do okienka. Kobieta siedząca za nim wyglądała Alice na 50 lat. Kasjerka uśmiechnęła się sztucznie i spytała:
- W czym mogę pomóc?
- Dzień dobry- przywitała się Al- O której jest pociąg do Krakowa?
Kasjerka sprawdziła w komputerze.
-O 21:11.
Dziewczyna spojrzała na zegar. Była 20:25. Miała więc czas coś zjeść i spokojnie dojść na peron.
- Dobrze, poproszę jeden bilet.
Gdy już wszystko załatwiła, poszła do KFC. Zamówiła sobie pikantne stripsy (jej ulubione) oraz colę i usiadła. W czasie, gdy jadła, przy stoliku obok usiadła starsza pani w moherowym berecie i płaszczu do ziemi (wiecie jakim XD). Zlustrowała Alice wzrokiem od góry do dołu. Ta starała się nie zwracać na nią uwagi. Starsza pani wyprostowała się, wypięła pierś, rozpięła płaszcz i spod bluzki wyciągnęła medalik oraz krzyżyk. Odchrząknęła i jeszcze raz spojrzała na Al. Tym razem ich spojrzenia się spotkały. Alice, udając idiotkę, spojrzała na siebie od dołu: miała 3-dziurkowe czarne glany, czarne legginsy, koszulkę Iron Maiden ("Fear of the Dark") oraz skórzaną czarną ramoneskę.
 - W czymś pani pomóc?- zapytała Alice z grzeczną miną.
Starsza pani spojrzała na nią z oburzeniem, ponownie odchrząknęła i wstała od stolika. Skierowała się do wyjścia. Alice ucieszyła się, że nie musi znosić jej wzroku. Po dokończeniu posiłku, wyszła z restauracji, poszła do toalety i ruszyła na peron. Pociąg przyjechał punktualnie o 21:11. Po chwili Al siedziała w przedziale, gdyż pociąg należał do tych starszych. Ruszył. Dziewczyna wyciągnęła słuchawki i usłyszała dźwięki "Wasting Love".
Spędzasz swoje dni w próżności
Spędzasz lata w samotności
W rozpaczliwej pieszczocie marnujesz dar miłości
Toczą się cienie nocy - śpiewał Bruce Dickinson. Istotnie, za oknami było już ciemno. A Alice nie miała nikogo, kogo kochała (oprócz rodziców, oczywiście, ale to inna miłość :)). Spędzała dni w samotności. I rzeczywiście, marnowała dar miłości. Myślała o tym przez dłuższą chwilę. Chciała się rozpłakać. Postanowiła jednak, że zaciśnię zęby i ochota na płacz przeminie. Tak też było.  Rzuciła spojrzenie na pusty przedział. Cieszyła się, ze podróżuje sama. Wtedy do przedziału wpadł chłopak. Wyglądał na mniej więcej 27 lat. Jego długie włosy były czarne i kręcone. Miał koszulkę Iron Maiden i dżinsową katanę. Usiadł naprzeciw Al i uśmiechnął się, widząc jej koszulkę. Ona nadal nie zdejmowała słuchawek i nie zwracała na niego większej uwagi. Spędzili tak pół godziny. Alice przeniosła na niego wzrok. Cały czas na nią patrzył i uśmiechał się pod nosem. "Może to jakiś zboczeniec?"- pomyślała dziewczyna- "Gapi się na mnie. Może sie mu podobam?" Zadziałała instyktownie. Zdjęła słuchawki, wstała i wyciągnęła rękę do chłopaka.
- Mam na imię Alice- przedstawiła się- A ty?
Chłopak wyraźnie się ucieszył.
- Daniel- powiedział- Ale wszyscy na mnie mówią Dan.  Lubisz Iron Maiden?
- Tak, i to bardzo.
- To super. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny... Takiej, która by ich lubiła, oczywiście.
Wyglądał na trochę zmieszanego. Alice się uśmiechnęła.
- Alice to po angielsku?- zapytał Daniel.
- Tak, jestem z Anglii. Jak miałam trzy lata, to z rodzicami przeprowadziliśmy się do Polski. Umiem mówić w obu językach . To bardzo się w życiu przydaje- opowiadała dziewczyna- Możesz mówić do mnie Al.
- Al...- Dan jakby przetwarzał te informacje w mózgu- Ładnie...- dodał, sam do siebie- Przepraszam, że pytam, ale ile masz lat?
Alice zignorowała przysłowie, że kobiet się o wiek nie pyta, i odpowiedziała:
- Dwadzieścia. A ty?
- Dwadzieścia trzy.
Zaskoczył ją tą odpowiedzią. Wyglądał dość staro jak na swój wiek. Nie skomentowała jednak tego. Nie sądziła, że dowie się o nim jeszcze więcej...
                                              ***
- Jane, nie zamartwiaj się tak!- powiedział Izzy, odchodząc od stołu i nerwowo chodząc tam i z powrotem.
- Iz, ty nie rozumiesz!- Jane była załamana. Siedziała przy stole cała we łzach- Nasza córka dopiero co uciekła z domu!
- Nie uciekła, tylko wyjechała. Widzieliśmy to, więc nie jest to ucieczka.
- To moja wina....- Jane zaczęła płakać jeszcze obficiej- Ja ją źle wychowałam!
- To nie twoja wina! Nie myśl tak, kochanie...- Iz uspokajał swoją narzeczoną.
- Musimy do niej zadzwonić!
- Nie teraz... Ona pewnie też chce mieć chwilę wytchnienia. Pewnie siedzi już w pociągu do Krakowa...

Rodzice Al jeszcze chwilę rozmawiali po czym poszli spać.

Bohaterowie


Alice Adams
 
Jane Adams
 
Izzy Adams
 
Wiktoria Kreda
  
Daniel Adam
 
Daniel Papierski
 
Damian Gruszczyński